Geoblog.pl    Agatella    Podróże    Indie: Faza pierwsza    Indie- raczkujemy na nowo
Zwiń mapę
2009
01
lip

Indie- raczkujemy na nowo

 
Indie
Indie, Jaipur
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 6750 km
 
Na szczescie zaraz po przyjezdzie do Indii napisalam dlugasnego maila do znajomych i rodziny. Zalaczam go ponizej jako wstep do tego blogu. Czytajac go teraz, z perspektywy czasu smiac mi sie chce z samej siebie, z tego ze postanowilam byc jak Bronislaw Malinowski i wejsc po niekad 'na zywca' w ten inny swiat. Tak czy owak mysle ze tresc tego maila poniekad dobrze oddaje pierwsze wrazenia:

"DATA: 9.07.2009:
Od 5 dni jestesm w Jaipurze. Wszytsko poki co jest ok, choc ciagle mam taka dziwaczna hustawke emocjonalna bo to dosc duzo wrazen jak na tak krotki czas ;)
Lecialam z Londynu do Delhi a pozniej z Delhi do Jaipuru (przy czym w Delhi spedzilam 6 godzin na lotnisku)....juz wtedy wszystko zapowiadalo ze wyprawa bedzie lekko dziwaczna. Kiedy wyszlam po odprawie paszportowo- bagazowej zaczelam sie powoli rozgladac za domowym terminalem zeby wiedziec gdzie sie udac za te 5 godzin. Poinformowano mnie ze mam sie wrocic, skrecic w praco i ze tam znajde domestic terminal. Kiedy dotarlam na miesce jedyne co zobaczylam to pokoj 15x20 metrow z kilkoma kanapami wiec doszlam do wsnisku ze 5 godzin w takim otoczeniu moze mnie zabic- wocilam sie wiec do holu oczekiwan. Ponoiewaz nuda mi straszna doskwierala (byl co prawda darmowy bezprzewodowy internet ale oczywscie pad mi telefon a przesylali haslo na telefon i nigdzie nie moglam znalesc gniazdka takze surfowanie odpadalo). Po jakis 3 godzinach i kilku kawach doszlam do wniosku ze juz tak sie nudze ze nawet ten domestic temrinal bedzie ok ;)Na miescu jednak pan straznik z kalasznikowem pod reka pwoiedzial mi ze to nie jest tu ze mam isc gdzies w prawo, do gory i sama nie wiem gdzie....tak wiec grzecznie powedrowalam pod wskazany kierunek a po drodze inny ziom mowi mi ze zle ide, ze wlasnie wracam z domestic terminal (hmy..?). Poszedl ze mna, cos tam pokrzyczal do pana z kalasznikowym i nawet sie nie obejrzalam gdy jakis czlowiek wzial mi moje walizki i zaprowadzil mnie z nimi do autobusu ktory wygladal jakby mial ze 100 lat. Koles uderzyl w wiatrak zamontowany na scianie autobusu uruchamiajac go i usmiechnal sie do mnie wyraznie zadowolony ze swoich umiejetnosci i tak dalece posunietej techniki klimatyzacji. W autobusie bylam tylko ja+pan od wiartaka+oczywsice koles z kalasznikowym. I tak jechalismy z 20 minut a ja myslam nad tym czy aby nie bede kolejna ofiara handlu zywym towarem. Na szczescie zwiezli mnie na ten prawdziwy domestic terminal ktory okazal sie super nowoczesny. Tam juz podlaczylam tel i kompa wiec mialam rozrywke.

W Jaipurze odebrala mnie z Hinduska- Neha z ktora sie kontaktowalam bedac w Polsce i poweidziala ze pierwsza noc spedze w niej w domu. Jej rodzce przywitali mnie robiac mi te kropke na czole i dajac taki wieniec z kwiatow- takze krolewsko. Zapytali sie czy jestem zmeczona a zanim jeszcze zdazylam odpwoeidziec powiedzieli „Jesli nie, to pojedziesz dzis z nami na przyjecie weslne i 50 rocznice slubu naszych znajomych”..ok. Tak wiec przebralam sie i juz chwile pozniej bylam na imprezie;) Wesela tutejsze sa zupelnie nie jak Polskie. To akurat bylo tz. „slum reception” czyli otwarte dla wszytskich i duzo bylotak takich dziwnych ludzi...wszyscy sie na mnie gapili- nie patrzyli tylko gapili. I robili mi zdjecia. Czulam sie jak pop-gwiazdka otoczona tlumem paparazzich (i powiem szczerze ze nie za fajne uczucie). Pozniej drugie przyjecie, bardzije „posh” ze tak sie wyraze...milo bylo. Musialam jesc ichnijesze jedzenie a po tym, jak nieopatrznie w domu Nehy poczestowali mnie woda z kranu mialam wizje wielkiej sraczki przez cala noc (plus lekka panika ze szczepionka przeziw durowi zaczyna dzialac po 5 dniach a moja miala jedyne 2)ale na szczescie nic sie nie stalo

Nastepnego dnia przenioslam sie do ‘domu praktykantow’. Jest ich obecnie w jaipurze ok 80 z calego swiata i mialam mieszkac z grupa5-6. Na miescu okazalo sie jednak...ze jestem sama. Takze troche mnie to zalamalo bo nie lubie byc sama caly czas ale wlasnie keidy pisalam porzedni paragraf przyjechaly 3 osoby z Kazahstanu wiec sytuacja juz sie zmienia. Ale powracaja do tamego dnia. Jak juz pisalam troche mi sie zrobiilo smutno, ale okazalo sie ze w sumie nie ma takiego powodu. Od keidy przyjechlam tylko jedna noc spedzilam sama w domu. Poznalam kilka fajnych osob z AIESECu w Jaipurze, wzieli mnie przedwczoraj motorami na nocny rajd podczas ktorego mialam okazje po raz kolejny zaryzykowac swoje zycie i zdrowie jedzac w ulicznym bazarze takie cos co wyglada jak pusta kulka zrobiona z chleba, wypelniona ziemnakami i grochem i polana woda z zajebista iloscia przypraw*. Masakra. Myslam ze sie porzygam. Chyba pierwsza w zyciu wodka lepiej smakowala. Wczoraj natomiast byl wieczor praktykantow. Jak sie okazalo co sroda spotykaja sie w roznych knajpach takze mialam okazje sie wygadac ;) Poznalam tez Slowakow ktorzy jada w niedziele do Agry zobaczyc Taj Mahal wiec jesli tylko sie wyrobnie z budzetem to moze pojade z nimi.

Poza tymkraj ten zaskakuje caly czas. Przyklad? W tolecie nie mam papieru. Za to jest maly kranik przymocowany kolo kibelka...mozecie wiec juz sami zgadnac do czego sluzy i dlaczego jedzenie lewa reka (ktora sluzy do kranika i tylka) jest tu bardzo nie ma miejscu. Od razu wiec zaopatrzylam sie w zgrzewke papieru i nie ruszam sie zdomu bez rolki. Poza tym np. Kiedy sie wprowadzalam Neha pytala sie wlasciciela mieszkania czy moge gotowac na gazie mieso...bo gdyby on tez korzystal z tej kuchni to pewnie nie moglabym bo to przeciez swietokradztwo! Poniewaz po podrozy wszystkie ciuchy mialam strasznie wymiete chcialm sie dowiedziec czy bede mogla korzytac z zelazka w domu(tz czy bedzie jakies). Powiedzili mi ze nie ma, ale ze za rogiem co rano stoi gosc ktory prasuje ciuchy...takze kosmos. Ludzie tez gola sie na ulicy u golibrody, spia tam, i wsztsko robia. Ruch uliczny to masakra- nie ma kierunku ruchu. Tz teoretyczni jestlewostronny ale kazdy jedzie jak mu sie zywcem podoba. Albo w luksusownym samochodzie, albo na skuterze (bardzo popularny), albo riksza albo na wizie ktory ciagnie wielblad... A jak podjezdzac do skrzyzowania to trabi zeby inni wiedzieli ze sie zbliza...no chyba ze jedzie na wielbladzie to ma problem :P"


*ta bulka chlebowa jak sie pozniej dowiedzialam to Pani Puri. Mialam okazje jesc to wiele razy pozniej ale do dnia dzisiejszego uwazam ze na tle kuchni Hinduskiej ktora uwielbiam Pani Puri wypada bardzo miernie.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedziła 5% świata (10 państw)
Zasoby: 33 wpisy33 7 komentarzy7 318 zdjęć318 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
06.04.2013 - 17.04.2013
 
 
25.05.2011 - 05.12.2011