4 dni, 4 osoby, 4 miejsca- Hampi

Po nocy w autobusie syplianym (który pewnie w Europie nie miał by szans na zaistnie ie ze wzglądu na 1000 przepisów bezpieczeństwa) który jest niesamowicie komfortowym środkiem transportu (zazwyczaj!) dojechaliśmy do Hampi. Według Wikipedii Hampi 'Leży na miejscu dawnej stolicy hinduskiego państwa Widźajanagar, której pozostałości zachowały się do dzisiaj. Miasto założono w 1336 r. w górskiej okolicy na prawym brzegu rzeki Tungabhadra. Zostało zniszczone przez wojska muzułmańskie w 1565 r., do dziś zachowały się jedynie ruiny, od powstałej tu wioski nazywane Hampi. Otaczają je plantacje bananowe. Kwitnące miasto zamieniło się w gruzy po półrocznym oblężeniu z drugiej połowy XVI wieku. Muzułmanie atakując je pozostawili po grabieży resztki świątyń, (z wyrazistym elementem wysokiej gopury), domów i grobowców.'
Udało nam się dotrzeć na miejsce w tuż przez wschodem słońca i zamiast tak, jak wszyscy inni turyści iśc od razu szukać rikszy, roweru, przewodnika my stwierdziliśy 'Ej, wejdzmy na jakies wzgórze i zaobczym jak to wygląda z góry' Także wybraliśmy pierwsze lepsze wzniesienie będące w zasięgu naszego wzroku, wciąż w fazie pół snu wdrapaliśmy się na nie....i naszym oczom ukazał się obraz niczym z Indiany Jonesa. Powietrze jeszcze wciąż rzeźkie, słońce nadającem kamiennym budowlom lekko pomorańczowy odcień i gąszcz palm.
Hampi jest bez wątpienia jednym z tych cudnych miejsc w Indiach które na prawdę warto zoabczyć. Trzeba koneicznie albo wynająć riksche albo rowery, bo rozciąga się na obszarze który cieżko byłoby przejść...Watro. Na pewno warto.

Zdjęcia (10)

Komentarze (0)