Podróż rozpoczęłyśmy w Krakowie lotem Ryanairem do Madrytu. Zapewne większość z Was miała kiedyś okazję podróżować z Ryanem i pamiętacie że kiedy samolot podchodzi do lądowania oprócz okazyjnego bicia braw słychać informację „Po raz kolejny wylądowaliśmy na czas, w zeszłym roku 90 kilka % naszych samolotów przyleciało punktualnie”. Licząc na to, że znajdziemy się w tych 90 kilku procentach zdecydowałyśmy się na lekko ryzykowne posunięcie, czyli przylot na Barajas 3,5 godziny przed naszym lotem do Limy. Każdy kto był na lotnisku w Madrycie wie, że jest ono ogromne, ale naszą przewagą był fakt że zarówno samolot z Krakowa jak i ten do Limy były z tego samego terminala. Mimo że samolot faktycznie wylądował na czas nie obyło się bez elementu „grozy” gdy po około 45 minutach oczekiwania na bagaż taśmę zamknięto a naszych plecaków nie było. Oczywiście można podróżować bez bagażu, kupić na miejscu kilka tanich podkoszulków ale już odpowiednie buty do trekkingu byłyby wielką stratą. Na szczęście po kolejnych 45 minutach sytuacja się rozwiązała i z plecakami pod ręką odprawiałyśmy się na lot do Peru!