Nasz podróż wraz z przesiadkami w Madrycie I Sao Paulo trwała ponad 20 godzin więc o przylocie do Limy obydwie byłyśmy w stanie lekkiego zagubienia mentalnego. Taksówką dostałyśmy się do Miraflores gdzie znajdował się nasz hostel i zaraz po zrzuceniu bagaży udałyśmy się na poszukiwanie jakiegoś jedzenia. Wygłodniałe i zmęczone weszłyśmy do pierwszej lepszej knajpy i w sumie nie pamiętam nawet co tam jadłyśmy. Wiem że było piwo i ono nas trochę przywróciło do życia. Przeszłyśmy się nad morze ale ponieważ całą stolicę pokrywała gęsta mgła przez która przedzierały się drobne krople deszczu nie było nam dane w pełni rozkoszować się pierwszymi i ostatnimi momentami nad morzem.
Po powrocie do Hostelu spróbowałyśmy po raz pierwszy (ale nie ostatni) Pisco Sour i chwilę po tym zapadłyśmy w kamienny sen który był w stanie przerwać jedynie bardzo głośny dźwięk budzika o 7 rano. Czas zbierać się na pustynie!