Geoblog.pl    Agatella    Podróże    Pierwsze kroki w Kolumbii+Cuba    Havana
Zwiń mapę
2011
02
gru

Havana

 
Kuba
Kuba, Havana
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10442 km
 
Wyprawa na Kubę była decyzją absolutnie spontaniczną, niezaplanowaną; czystym wynikiem tanich biletów lotniczych z Bogoty i trudnych warunków do pordóżowania w Kolumbii spowodowanych ulewnymi deszczami i związanymi z nimi zamkniętymi drogami. Zawsze chciałam odiwedzić kraj Fidela, ale nie spodziewałam się, że nastąpi to tak szybko. W związku z okolicznościami całej podróży (pomysł we wtorek, bilet we środę, lot w piątek) nie miałam czasu dobrze się przygotować i przyjechać na miejsce z wiedzą, która pomogłaby mi w moim ulobionym stylu podróżowania, czyli po niskich kosztach. Poza tym miałam bardzo ograniczony czas, jedynie tydzień, co również zaważyło na charakterze wyprawy.

Pierwotny ‘plan’ zakładał albo Havane, Veradero i Vinales, albo Havane i Trinidad. W ostatecznej wersji skończyło się na Havanie i Veradero (jednodniowym) , ponieważ na szczęście udało mi się przypomnieć sobie na czas jak straszne jest podróżowanie mające na celu ‘zaliczanie’ miejsc i krajów zamiast ich poznawania.

Aby usystematyzować tego posta i aby był on w jakikolwiek sposób pomocny innym podróżnikom podzielę go na 2 cześći- ‘Havana’ oraz ‘Veradero i pomocne wskazówki.’



HAVANA



Najpierw waluta: CUC (waluta ‘dla turystów)=1USD=24 CUP(waluta Kubańczyków)



W Habanie spałam w Hostelu blisko ulicy Zapata, zaraz koło cmentarza Necropolis Cristobal Colon. Wybrałam te właśnie miejsce z powodu ceny (10 CUC za noc. Problemem osób podróżujących samotnie jest to, że wiele miejsc liczy cenę na pokój a nie od osoby. Hostel w którym się zatrzymałam był wyjątkiem od tej reguły). Zarezerwowałam pierwszy nocleg online ponieważ spodziewałam się, że po 15 godzinnej podróży (noc na lotnisku w Panamie) nie będzie mi się chciało niczego szukać. Plan był taki, aby później albo opuścić Havanę albo szukać czegoś bliżej Havana Vieja...jednak ludzie, których poznałam w moim hostelu podczas pierwszej nocy opróżniania ‘Havana Club’ sprawili, że zdecydowałam się zostać. Klimat miejsca wyjątkowo sprzyjał interakcjom między podróżnikami, a to czasem jest przydatne gdy podróżuje się w pojedynkę.



Plusem hostelu było to, że dojazd z niego do centrum był bardzo prosty i tani (opis w następnej sekcji) więc fakt jego oddalenia od Havany Vieja nie sprawiał mi żadnego problemu. Ponadto w czasie, kiedy byłam na Kubie odbywał się festiwal filmowy a w okolicach mojego miejsca było około 5 kin :). Dodam że bilet na jeden seans kosztował 2 CUP (czyli około 20 groszy). Jest to niesamowite doświadczenie móc wziąć udział w tym wydarzeniu. Codziennie we wszystkich kinach stolicy grane jest mniej więcej 50 filmów! Wieczorem, na te bardziej reklamowane seanse walą tłumy i czasem warto przyjść trochę wcześniej aby ustawić się w dobrym miejscu blisko wejścia.



Jeśli chodzi o samą Havanę to na pewno nie mogę stwierdzić, że po czasie jaki tam spędziłam znam ją świetnie. Mogę natomiast polecić jedne rozwiązanie- gdzie tylko się da, opłaca się iść ‘na piechotę’. Można w ten sposób odkryć wiele znakomitych miejsc, sklepów,(nie mylić tutaj z miejscami na tz. ‘shopping’, który na pewno nie jest opcją na Kubie)z towarami o nieporównywalnie tańszych cenach od tych oferowanych w okolicach turystycznych; np. w restauracji o swojsko brzmiącej nazwie Varsovia można zjeść posiłek mięsny za 0.5 USD.



Havana Vieja to miejsce zdecydowanie magiczne. Oczywiście rzesze turystów i drogie restauracje psują trochę klimat, ale ucieczka z głównej ulicy może pomóc przenieść się w inny świat. Dwa dni wystarczą, aby zapoznać się z różnymi zakamarkami tej części miasta, później można się już nimi tylko cieszyć :) Dla tych, którzy cenią sobie spokój i chcieliby móc podziwać tę część Havany w jej pełnej okazałości polecam krótką wyprawę do Casablanki, wioski do której można dopłynąć lokalnym promem kursującym co kilka minut. Cena takiej wyprawy to ok. 1 CUP.



Nie miałam okazji za dużo zorkoszować się życiem nocnym na Kubie, szczególnie że minęły mnie piątkowa i sobotnia noc, ale z mojego doświadczenia znów warto oddalić się od Havana Vieja jeśli nie chce się brać udziału w turystycznym show, a zamiast tego bawić się z Kubańczykami. Z osobami poznanymi w hostelu wybraliśmy się do klubu którego nazwa brzmiała jak imię i nazwisko niemieckiego poety- Berton Brecht (nazwy nie pamiętam dokładnie, nie zapisałam od razu a później wypadło mi to z głowy) blisko Avenidy del Presidente i ulicy 15. W każdą środę odbywają się tam imprezy z muzyką na żywo, wstęp kosztuje 2 dolary, mojito i kuba libre również 2 (w centru te ceny wahają się w granicach 4-6 dolarów), ale i tak najlepsza jest możliwość posłuchania znakomitych muzyków i próba dorównania w tańcu Latynosom (ja osobiście czuję że na tym zadaniu poległam).
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (17)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
geminus
geminus - 2012-01-16 22:44
Facet nazywal sie Bertolt Brecht. Ladne fotki. Pozdrawiam.
 
Agatella
Agatella - 2012-01-28 20:41
Dzięki! A klub który chyba nazywa się jak ten pan- polecam :D
 
 
zwiedziła 5% świata (10 państw)
Zasoby: 33 wpisy33 7 komentarzy7 318 zdjęć318 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
06.04.2013 - 17.04.2013
 
 
25.05.2011 - 05.12.2011